środa, 20 sierpnia 2014

Studenckie wakacje

Minęła już połowa moich wakacji. Za nieco ponad miesiąc wrócę na studia, tymczasem rozglądałam się za jakąś pracą. Tak mniej więcej na miesiąc. Rozesłałam mnóstwo cv. Najbardziej zależało mi na stanowisku recepcjonistki, najlepiej w jakimś klubie fitness, ale niestety.
Powoli zaczynałam tracić nadzieję, aż w końcu zadecydowałam: wysyłam wszędzie, nawet na call center i ulotki. I sypnęło mi telefonami. Poszłam na trzy rozmowy, wszystkie z call center. Jedno z nich zgodziło się wziąć mnie na szkolenie.

Tak więc, siedzę i się szkolę po sześć godzin dziennie, od poniedziałku. Od jutra mam się już szkolić w praktyce- na słuchawce. Wydaje mi się, że od tego, jak sobie tam poradzę (czytaj, do ilu klientów wyślę umowy), zależy moja praca tam.
Szkolenie dość ciekawe, atmosfera przyjemna (ponoć moja 10-osobowa grupa trafiła na fajną trenerkę coach (fuj! nie lubię anglicyzmów, ale ona sama o sobie tak mówi). Poniżej kilka zabawnych konkluzji z dni minionych:

dzień pierwszy
Jest miło, sympatycznie, choć wszyscy są trochę spięci i podenerwowani. W firmie wszystkie stanowiska się "piastuje", co mnie niezmiernie bawi: witam, nazywam się tak a tak i piastuję stanowisko konsultanta klienta firmy x.
dzień drugi
Coś, co mnie zainteresowało: reguły omamiania klientów, czyli jak wywrzeć na nich wpływ, żeby coś wzięli. Na przykładach reklam telewizyjnych, czyli nadrobiłam ostatnie kilka miesięcy nieoglądania tv (nie oglądam od kilku lat, ale zawsze to jakaś nadróbka). Na do widzenia dostaliśmy 15 stron A4 skryptu, który mamy sobie ogarnąć i przejrzeć. Informacje tam zawarte nawet przydatne, ale zupełnie nieskładnie ułożone.

dzień trzeci
Zaczynamy od małego testu wiedzy, na szczęście w wersji ustnej i ze sporą pomocą trenerki. Odsłuchujemy źle prowadzone przez konsultantów rozmowy i omawiamy, co w nich jest nie tak. Potem odgrywamy w parach rozmowy konsultant-klient według wylosowanych kryteriów. Ponoć mam świetną emisję i barwę głosu, przyjemnie się mnie słucha (do teraz nie wierzę w to, co usłyszałam od trenerki).
A od jutra słuchawka. Mam mnóstwo wątpliwości. Oferta, którą mam przedstawić klientowi wydaje się być przejrzysta i jasna. W mojej głowie jednak zawsze rodzi się jakieś "ale". No i pytanie, jak będę znosić wywieranie presji na wykonywanie umów (bo trzeba wyrabiać normy). No i czy w ostatniej chwili przed podpisaniem umowy nie będzie żadnych zastrzeżeń- słyszałam, że lubią się doczepić jakiś szczegółów i w związku z tym zaproponować niższą stawkę godzinową o około 30%.


Ale nic to. Co ma być, to będzie- jak mawiała moja Świętej Pamięci Babcia.

2 komentarze:

  1. Mnie zawsze przerażało call center. Zdecydowanie lepsza jestem w relacji bezpośredniej, no i w sytuacji, kiedy ktoś przychodzi do mnie, a nie ja go na coś namawiam. Ale pewnie da się przywyknąć, grunt to nie nastawiać się negatywnie, zwłaszcza do oferty, którą się proponuje. Powodzenia życzę! I nie łam się, gdy klienci będą niemili i gdy większość Cię oleje. To normalka w każdej gałęzi handlu, i nie należy tego brać do siebie. A w razie czego jest milion innych miejsc do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, po dwunastu godzinach spędzonych na słuchawce, zaczynam się z Tobą zgadzać, choć z nieco innego powodu. Niebawem będzie o tym post :)

      Usuń