poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Kontrasty (1)

Ostatnio mam wiele myśli na raz w głowie i ciężko jest mi je przekuć na jakiś sensowny post. Postanowiłam więc stworzyć kategorię "kontrasty". W tych notkach będzie kilka luźnych refleksji, często niepowiązanych.
***

Czytam właśnie Poza horyzonty Jaśka Meli. Kto o nim nie słyszał, niech się wstydzi (i zajrzy, na przykład tu). Treści tym razem nie przedstawię, ale jeżeli ktoś jest na etapie "mam pod górkę, nic mi nie idzie, a życie jest długie, szare i po nic", to niech po nią sięgnie. Zmienia się punkt widzenia diametralnie.

***
Lubiłam swoje osiedle. (Spokojnie, blisko centrum, ale bez afer, bo praktycznie sami emeryci tu mieszkają.) Dopóki się nie przeprowadziłam na studia do Sosnowca. Teraz, gdy mam tutaj znowu mieszkać, cieszę się, ale... Wybrałam się dziś po zakupy do warzywniaka. Przede mną trzyosobowa kolejka. Emeryci. Zanim jeszcze tam stanęłam, nakładałam pomidory przed sklepem do siatki. Starsza pani koło mnie też wybierała limę i mówiła do pracownika:
- Proszę pana, dlaczego te pomidory są takie zimne?
- Bo były w chłodni.
- Ale dlaczego wkładaliście je do chłodni?
- Żeby się je lepiej przechowywało.
- Ale...- i tu zaczyna się monolog owej pani, krytykujący wszystko i wszystkich, a już pomidory z chłodni w szczególności.

Wchodzę do środka. Przede mną wspomniana kolejka. Klientka przy kasie długo wybiera drogie dość owoce (nektarynki, banany itp.). Płaci wreszcie, komentując usłyszaną kwotę (ponad trzydzieści złotych) :ja tyle na mięso, co u was nie wydaję (cytat dosłowny). Zbiera się do wyjścia, kiedy do środka wchodzi jakaś kobieta:
-Sąsiadko! Kupcie mi jeszcze pół kilo białej fasolki
- Eee, no dobrze. Pani nakłada.
Pani nakłada i mówi kwotę, kiedy nabywczyni fasolki orientuje się, że po prostu wcięła się w kolejkę (która, notabene, przestała się już mieścić w budce, czyli jakieś 8-10 osób)
- Ojejku, bardzo państwa przepraszam, ja myślałam że jeszcze nie zapłaciłaś (to do pani od owoców). To wygląda jakbym bez kolejki kupowała, ojej, przepraszam państwa..- i tak jeszcze dobrą chwilę, w międzyczasie wymieniając uwagi z sąsiadką. A kolejka stoi i ćwiczy cierpliwość... Aha, pani od owoców bardzo długo zastanawiała się i wypytywała sprzedawczynie: dlaczego te maliny są takie ciemne?

Ech, no właśnie- emeryci. Kiedy mieszkałam w Sosnowcu, przebywałam z ludźmi w moim wieku, a w okolicy mojego mieszkania przeważali ludzie pracujący z dziećmi w wieku szkolnym. We Wrocławiu od razu dostrzegłam tę różnicę- kiedy w każdym miejscu "publicznym"- mam na myśli sklepy, przychodnie itp.- widzę mnóstwo osób starszych, często narzekających jak powyżej, tracę energię do życia. Zaczynam się czuć tak, jakbym miała te 60+, a nie 20 lat.

Nie chcę tutaj kwestionować mądrości i innych walorów, które płyną z przebywania z osobami starszymi. Jestem o tyle szczęśliwa, że wciąż posiadam dziadków z obu stron i babcię. Staram się to doceniać (chociaż nie łatwo mi to przychodzi). Jednak wolałabym, żeby średnia wieku na moim osiedlu była nieco niższa...

Niewykluczone też, że zmienię zdanie, kiedy zacznie się rok akademicki i powroty na moje emeryckie osiedle będą dla mnie wielką przyjemnością, po całym dniu spędzonym w hałasie i pędzie.

***

Powyższe historie, w kontekście Jaśka Meli dają mi do myślenia. No i kontrastują ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz