poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozgrzewka

Uwielbiam grudzień. Tegoroczny cieszy mnie tym bardziej, że temperatura jest na razie w miarę zimowa, ale nie przesadnie- tak w sam raz, by poczuć, jaką mamy porę roku ;)
Grudzień lubię oczywiście ze względu na Święta Bożego Narodzenia. A może jeszcze bardziej z powodu Adwentu- co roku chodzę na roraty- tak, te na 6.30 rano i bardzo cieszę się, kiedy plan zajęć pozwala mi na nich być.

Kiedy byłam dzieckiem, atrakcją były rozdawane plansze i naklejki. Po Mszy były loteryjki i śniadanie dla wszystkich- pączek i kakao. Takie zachęty, pamiętam też, że zdarzały rywalizacje między mną a koleżankami, kto wcześniej przyjdzie do kościoła i dostanie niższy numerek. Lampiony też bywały przedmiotem dyskusji. Co odważniejsze dzieciaki stawały na ołtarzu i do momentu zapalenia światła mogły patrzeć na kościół od innej strony. Ech, co to były za czasy...;)

Teraz od dawna nie chodzę z lampionem ani po plansze, ale sentyment i potrzeba chodzenia na roraty pozostały. Na pierwszym roku studiów, w Sosnowcu, moja parafia organizowała je wieczorem. Byłam kilka razy, ale czułam, że to nie to samo,  co poranne wyzwanie. "Za dziecka" mama była przeciwna roratom, bo twierdziła, że to przez nie właśnie zawsze blisko końca roku zaliczałam jakąś anginę albo ciężkie przeziębienie. Teraz też krzywo na mnie patrzy, ale ja i tak robię swoje.

Jestem rannym ptaszkiem, ale wstawać około 45 minut wcześniej niż zwykle, zwłaszcza na początku chodzenia, nie jest łatwo. Czuję się dziś nieco niedospana. Nie zmarnowałam dziś jednak zbyt wiele czasu na niepotrzebne rzeczy, ku swojemu zdziwieniu, i dzień spędziłam dość produktywnie. Magia? Nie, myślę, że to kwestia nastawienia.

Często też się zastanawiam, skąd u mnie takie pozytywne nastawienie na Święta, skoro nigdy, ale to nigdy, one różowe nie były (o tym w osobnym poście). Na pewno jakąś rolę odgrywają w tym stereotypy, wzorce kulturowe, reklamy w sielankowym klimacie.... Możliwe też, że to moment oczekiwania, trwania w nadziei, szykowania się na Coś Ważnego, tak ubarwia nasze życie, popycha do działania. Taka rozgrzewka duchowa przed Nowym Rokiem.


Rorate caeli desuper et nubes pluant justum

1 komentarz:

  1. Podziwiam szczerze. W życiu nie wstałam wcześniej z własnej woli :D Za to wieczorem chętnie bym poszła. Dla mnie to wieczory są magiczne...

    OdpowiedzUsuń