wtorek, 9 grudnia 2014

Czas czasowi nierówny

Ostatnie dni mijają mi dość niejednorodnie. Zazwyczaj upływ czasu odczuwałam w podobny sposób, zarówno na uczelni, jak i w pracy. Teraz praca ciągnie się niemiłosiernie, a ćwiczenia są krótkie (nawet, jeśli trwają cztery godziny zegarowe). Wykłady są nieco dłuższe, ale jeszcze do wytrzymania.
Dziś mam wolne od uczelni. Wolne, czyli bez zajęć, na które musiałabym jechać. Zawsze jest się czego uczyć. A jak nie uczyć, to robić sprawozdania trzeba. Dzisiaj jestem na nogach od 5:50, po roratach i niezbyt dobrze przespanej nocy. I jakoś wyrobiłam się z planami na dziś. Taką mam przynajmniej nadzieję- to się okaże jutro i w czwartek. I dziś właśnie sobie pomyślałam, jakie to zdumiewające, że w ciągu doby można tyle robić. No właśnie. Dzisiaj "robić", a przez większość jesienno- zimowego czasu "nie-robić".
Na pewno pogoda ma na mnie duży wpływ- dziś we Wrocławiu prawie cały dzień, choć krótki przecież, świeciło słońce. A poranne ciemności zaskoczyły mnie przepięknie oszronionym krajobrazem osiedlowym. Od razu się człowiekowi milej żyje...

Grudzień to dla mnie naprawdę magiczny czas...
źródło

2 komentarze:

  1. Jak człowiek wcześnie wstaje, to dzień dużo dłuższy, można się więc wyrobić ze wszystkim :)
    No coś jest w tym grudniu, to fakt.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym dłuższym dniem z rana, to chyba też kwestia, czy ktoś jest rannym ptaszkiem czy nie. Ja akurat jestem. Moja koleżanka, która przesiaduje po nocach, znowu bardzo narzeka na wczesne poranki ;)

      Usuń