sobota, 1 listopada 2014

Zapalamy, gaśniemy, kiedyś do nich wrócimy...

Zawsze dziwnie się czuję pierwszego listopada.

W tym roku jakoś podwójnie, albo i potrójnie. Swoją zadumę odbyłam na górze Ślęży. Cmentarze odwiedziłam lub odwiedzę kiedy indziej (lecz w najbliższym czasie).

To wszystko jeszcze za bardzo boli, mimo że nie ma Jej przy mnie od dziewięciu miesięcy.
On odszedł ponad dwa lata temu, ale Brak, który po sobie zostawił, doskwiera nam wciąż mocno.





Myślę, o tym co było, jest i będzie. Staram się działać. Nie narzekać, ale też i nie koloryzować. Wymyślać, tworzyć pewne schematy, stawiać sobie wyzwania.

Chcę poczuć, że żyję. Swoim Życiem.

1 komentarz:

  1. Każda strata doświadcza nas przeogromnie i nikt, kto jej nie przeżył, nie jest w stanie się w tym temacie wypowiadać... Ale większość z nas tego doświadczyła i doświadczy, więc ważne, żeby wiedzieć, że nie jest się z tym samemu. I dobrze pamiętać, ale pamiętać mądrze, bez życia tylko tą jedną sprawą...
    Trzymam kciuki za Twoje Życie :)

    OdpowiedzUsuń