piątek, 30 stycznia 2015

Sesja, sesja i poSesja ;)

Od dziś, od godziny 16:50 zaczęłam oficjalnie swoje dwutygodniowe ferie. Wciąż  nie mogę w to uwierzyć. Odkąd dowiedziałam się, że zdałam ostatni egzamin, który, byłam pewna, że obleję- dostałam kopa. Nie ważne, że właśnie mnie jakieś syfy chcą mnie rozłożyć i zapchać zatoki, a pewnie i przysporzyć gorączki.  Chce mi się, wreszcie nie czuję się jak jakiś kosmita, który ślęczy raz nad jedną książką, raz nad drugą, ćwicząc sobie przy tym bicepsy (książki medyczne do kieszonkowych nie należą). (, prawie, bo muszę jeszcze odespać wstawanie o piątej rano.) Nie wisi nade mną żaden miecz Damoklesa w postaci egzaminu z nie wiadomo jakiego rodzaju chemii.
Egzaminy, ku swojemu zdziwieniu, zdałam bardzo ładnie. Zawsze modlę się, żeby było trzy, a tutaj cztery i pół oraz dwie czwórki...:)

To jest genialne.
Staram się teraz każdym atomem mojego ciała chłonąć ten cudowny czas nieuczenia się. Każdą sekundę. Ten semestr był dla mnie bardzo, bardzo chemiczny. Wiem, że moje studia takie są, ale trzy rodzaje chemii i angielski to naprawdę dużo. Lubię ten przedmiot, ale bez przesadnej miłości ;)

Mam nadzieję, że uda mi się wyjechać w jakieś stare, dobre, fajne góry. Zapewne jakaś Szklarska czy Karpacz- z roku na rok mam do nich coraz większy sentyment...:)

Wszystkiego pozytywnego tym, którzy czasami tutaj zabłądzą ;)

1 komentarz:

  1. Och jak ja tęsknię za czasem, gdy miało się ferie!
    Chociaż za taką nerwówką już niekoniecznie ;)
    Gratuluję i życzę zdrowia i udanego wypadu!

    OdpowiedzUsuń