... w znaczeniu literackim. Od podstawówki do końca gimnazjum pochłaniałam książki przygodowe niczym gąbka wodę. Tygodniowo mogłam i pięć książek łyknąć! ;) W szkole podstawowej miałam nawet dwie karty, bo już się daty wypożyczeń nie mieściły (tak, tak, to był jeszcze system "analogowy"- wielkie biurko z mnóstwem przegródek ;) ).
Sięgnęłam po Księcia Mgły C. R. Zafona. Koleżanka poleciła mi go, więc żeby coś to moje czytelnictwo poratować, spędziłam nad tym tytułem część soboty i niedzieli. Warto. W sumie, nastawiałam się na powieść, czyli jak mówi definicja- coś wielowątkowego, zastałam jednak po prostu długie opowiadanie. Mimo to nie poczułam się zawiedziona. Lekko się przyswaja. Podczas czytania Księcia czułam, że to książka dla dzieci. Nie tylko małych.
źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz